Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
mieszkańcy online: wędrowców: 0
|
|
|
|
|
Ogień
Był już późny wieczór, po polach rozchodził się cichy śpiew chrząszczy, w oddali szumiał las. Dwóch strażników stało przed drewnianą bramą, która była częścią palisady otaczającej niewielką osadę. Co jakieś dziesięć metrów na ogrodzeniu wisiała pochodnia. Dzięki temu najbliższy obszar został oświetlony.
-Przypomnij mi - powiedział wysoki, chudy strażnik stojący po prawej stronie, mający zielone, pogodne oczy, pokaźnych rozmiarów wąsy i małą bliznę pod okiem - gdzie jest Gnar? Po ostatniej walce, po tym ciosie w łeb, mało pamiętam…
-Założył się, że jeśli nie wygra w kości z Unterem, to pójdzie na wyprawę do ruin - odparł jego towarzysz, nie posiadający lewego oka, z małą bródką. Spod hełmu wystawały kępki włosów - Oczywiście przegrał, więc z pewnością jego kości już zdobią to malownicze miejsce. Prawdę mówiąc nie ma czego żałować, głupi był niesłychanie.
-Aha, a co się stało z twoim okiem?
-Eh, zaczynasz mnie denerwować - westchnął drugi strażnik. Nim jednak zdołał odpowiedzieć, obaj stanęli jak wryci, czujnie nasłuchując. Z oddali dochodził cichy stuk kopyt, przybliżający się z każdą chwilą. Gdy jeździec był już blisko, jednooki krzyknął:
-Stój, kto jedzie?
-Przyjaciel - padła odpowiedź. Nieznajomy miał niski, nieprzyjemny głos. Kiedy wjechał w obręb światła rzucanego przez pochodnie, okazało się że był to potężnie zbudowany człowiek, w lekkiej zbroi płytowej, jadący na dużym, brązowym i opancerzonym koniu, do boku którego przytroczona była trójkątna tarcza. Był przystojny, miał brodę i długie, siwiejące już włosy. Widać było jednak po nim, że jego podróż trwała bardzo długo, gdyż zbroja była pobrudzona i porysowana, płaszcz na plecach w wielu miejscach był dziurawy, a po wyrazie umorusanej twarzy dało się poznać, iż nieznajomy był bardzo zmęczony.
-Czy znajdzie się jakiś poczęstunek i miejsce do spania w waszej wiosce dla strudzonego wędrowca? - zapytał rycerz.
-Oczywiście, szlachetny paladynie - odpowiedział wąsaty strażnik - Tavik, otwieraj bramę.
-Dziękuję - rzekł paladyn mijając strażników i wjeżdżając do miasta. Zanim zdążył się oddalić, usłyszał jeszcze jak Tavik zwrócił się szeptem do swego towarzysza:
-Paladyn! Skąd on się tu wziął?
-Nie wiem, ale mam nadzieję, że został wysłany, by nam pomóc- odparł strażnik, pomagając przyjacielowi zamknąć wrota. Osada składała się z kilkunastu drewnianych domów, stojących wokół niewielkiego placu, na środku którego płonęło wielkie ognisko, na widok którego na twarzy człowieka pojawił się cień strachu. Dookoła niego dostrzec było można siedzących na kocach ludzi. Nieznajomy zatrzymał się, zsiadł z konia i uwiązał go do uchwytu w ścianie jednego z budynków. Wolnym krokiem skierował się w stronę posilających się osób. Kiedy został zauważony zobaczył zaskoczone i przestraszone miny, nikt się jednak nie odezwał, ludzie czekali aż paladyn pierwszy coś powie.
-Witajcie - zaczął rycerz - jestem Randolf, były paladyn kościoła Zakarum. Obecnie podróżuję po świecie, by chronić niewinnych ludzi od niebezpieczeństw. W ostatnim mieście w jakim byłem, dowiedziałem się, że potrzebujecie pomocy… Czy jest tutaj ktoś, kto was reprezentuje?
-Witaj zacny paladynie - rzekł wstając niski, gruby człowiek o siwych, krótkich włosach - jestem dowódcą tej grupy ludzi, a na imię mi Kiryn. Witam cię w imieniu naszej osady. Dobrze usłyszałeś, rzeczywiście potrzebujemy pomocy. Czego ci potrzeba?
-Na początku chciałbym poznać waszą historię, chcę też się dowiedzieć na czym polega problem.
-Od bardzo dawna mieszkamy tutaj, kultywując pamięć o naszych przodkach, którzy przybyli w te strony kilkaset lat temu - zaczął opowieść starzec - Do niedawna nękani byliśmy jedynie przez małe grupki demonów, które jednak nie stanowiły dla nas większego kłopotu. Ostatnio jednak ataki nasiliły się, przez co musieliśmy porzucić pobliskie pola uprawne. Obecnie żyjemy dzięki sporym zapasom, jakie udało nam się wcześniej zgromadzić. Podejrzewamy, że zło zalęgło się w opuszczonych ruinach twierdzy łotrzyc. Odeszły jednak stąd dawno temu, gdyż miejsce to nie jest żadnym strategicznym czy ważnym punktem. Tak pokrótce przedstawia się nasza historia.
-Czy znalazł się ktoś, kto wyruszył do tych ruin, by zbadać sprawę?
-Owszem, ale nikt z nich nie wrócił. Razem przepadło pięciu ludzi. Pomożesz nam? - zapytał nieśmiało przywódca wioski.
-Tak, po to przecież żyję - uśmiechnął się paladyn, dalej trzymając się w pewnej odległości od ogniska - potrzebuję jednak kilku dni na odpoczynek, gdyż podróż była ciężka, długa i obfitowała jak zwykle w przygody. Jeśli to nie problem, chciałbym zjeść coś ciepłego, ogrzać się trochę, a potem się przespać.
-Oczywiście. Siadaj razem z nami, zaraz każę przynieść ci coś do jedzenia, a nocować możesz w moim domu, gdyż jedno łóżko jest wolne.
-Dziękuję. Czy macie tu kowala?
-Mamy, jednakże obecnie pełni wartę przy drugiej bramie.
-Dobrze. Porozmawiam z nim jutro. Mój ekwipunek potrzebuje odnowienia. Mam nadzieję, że coś na to poradzi.
strony: [1] [2] [3] |
komentarz[12] | |
|
|
|
|
|
|
|