Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
mieszkańcy online: wędrowców: 0
|
|
|
|
|
Wspomnienia (Diablo I)
Mogłabym napisać, że grałam w Diablo I, podobało mi się i na tym zakończyć wypowiedź. Pytanie tylko, po co miałabym zaśmiecać serwis czymś takim skoro na forum jest przynajmniej osiem tematów traktujących pośrednio lub bezpośrednio o tej grze. Za namową pewnego bardzo sympatycznego młodzieńca postanowiłam opisać moją przygodę z Diablo I.
Był rok 2000 (czyli 4 lata po premierze). Lato. Tak przynajmniej wynikało z kalendarza. Pogoda jednak mało sobie z tego robiła, bo za oknem szalały październikowe szarugi przeplatane listopadowymi sztormami. Planowałam popłynąć na Hel wodolotem, ale z dnia na dzień perspektywa podróży oddalała się ode mnie coraz bardziej. Mało tego, całkiem realna stawała się moja śmierć przez zanudzenie. Wiadomo, wakacje. Czas wolny. Wszystkie książki przeczytane. W pobliskiej bibliotece remanent, a może remont... Już nie pamiętam.
- Pograj sobie – usłyszałam od przyjaciela.
- Tylko w co? - spytałam sama siebie i z niesmakiem spojrzałam na półkę zastawioną grami strategicznymi i ekonomicznymi.
- W Diablo.
- Diablo? A z czym to się je?
- No wiesz... - zaczął przyjaciel. - Chodzisz po podziemiach i zabijasz potwory.
- I to tyle?
- Tyle.
- No to, nie ma co. Strasznie skomplikowana ta gierka – prychnęłam pogardliwie.
- Spróbuj, co ci szkodzi?
- Nie lubię głupiej, bezsensownej siekaniny.
- E tam. Diablo wcale nie jest głupie.
- Jak to nie? Jak mam latać i mordować niewinne potwory to przecież to do szczególnie inteligentnych zadań nie zależy.
- No ale jak już pozabijasz je wszystkie, to ci przejdzie zły humor i nie będziesz się na mnie wyżywać.
- Że ja niby się wyżywam na tobie!
Ten fragment rozmowy pominę może milczeniem, bo jest dość monotonny tematycznie i nic nie wnosi do opowieści o Diablo. Tak więc jakiś kwadrans potem obserwowałam, jak na moim kompie instaluje się krwawa i niewymagająca zbytniego myślenia gierka z gatunku tych, przed którymi broniłam się rękami i nogami. Zaraz potem przyjaciel wpadł na jeszcze bardziej genialny pomysł i postanowił połączyć swój komputer z moim kartą sieciową. Pół godziny później siedział pod stołem sapiąc z wysiłku i upychał kabelki.
Tego dnia rozpoczęła się moja przygoda z Diablo I. Zaraz na początku zastrzeliłam z łuku maga mojego przyjaciela, a potem poleciałam kupić rezurekt, na który zabrakło mi pieniędzy. Po tak traumatycznym wstępie później szło mi już całkiem składnie. Mag dostawał w plecy coraz mniej obrażeń od mojej łotrzycy. Ona natomiast potrafiła z coraz lepszym skutkiem uchylać się przed ciosami przeciwników.
Nigdy nie zapomnę tego piorunującego wrażenia, kiedy po zejściu na trzeci poziom wypadł na mnie żółty (widać zleżały) Leoric w towarzystwie wielkiej bandy kościotrupów. Spociłam się, jak mysz, zanim go utłukłam. Kiedy wyszłam na górę do miasta ręce mi się trzęsły i miałam sucho w gardle. Całkiem jakbym to ja sama właśnie zaszlachtowała przerośniętego kościeja, a nie moja bohaterka.
Z wiadomych względów największą sympatią darzę pierwsze poziomy podziemi zamieszkałe przez kościotrupy, „powolniaki” i „szczury”. To tu zdobywałam pierwsze szlify i uczyłam się jak korzystać z rozbrajania pułapek. Tu wreszcie ćwiczyłam technikę walki z dużą ilością przeciwników, która tak bardzo przydaje się na niższych poziomach podziemi. Szczególnie przypadł mi do serca Butcher, czyli rzeźnik, który zabijał mnie nieskończoną ilość razy zanim nie znalazłam na niego sposobu. Czytałam gdzieś, że zaraz po otwarciu jego komnaty można potraktować go murem ognia, zatrzasnąć drzwi i poczekać na pieczyste. Ale ja w tym wypadku wykorzystałam petryfikację (używam nazwy o zbliżonym znaczeniu, nie mam pojęcia jak ten czar nazywa się w polskiej wersji) i przy użyciu nieco lepszego łuku zastrzeliłam grubasa.
strony: [1] [2] |
komentarz[23] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Wspomnienia (Diablo I) " |
|
|
|
|
|
|
|