..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Ogólne

   » Rozgrywka

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
mieszkańcy online:

wędrowców: 0

Wspomnień czar, czyli słów kilka o Diablo 2, autorstwa (byłego) namiętnego gracza…

Historia jak to zwykle bywa miała swój początek... wszystko zaczęło się jakieś cztery lata temu, gdy po długim okresie starań, na biurku w mojej klitce, na czwartym piętrze zwykłego, szarego bloku, stanęła pierwsza maszyna zwana potocznie komputerem. To było bodajże w maju...

O Diablo 2 przeczytałam w czasopiśmie o grach, którego tytułu już dzisiaj nie pamiętam. Także moi koledzy bombardowali mnie gradem achów, ochów oraz innych okrzyków zachwytu. Niewiele czasu zabrało im namówienie mnie na zagranie. Byłam ciekawa, czy to rzeczywiście jest tak dobre jak mówią. No i wpadłam... Tamte wakacje były pierwszymi (i jak na razie ostatnimi), podczas których przez ponad dwa miesiące, dzień w dzień grałam na komputerze więcej niż dziesięć godzin dziennie. Nie tylko w Diablo... ale głównie właśnie w nie. Pamiętam z jakim podziwem patrzyliśmy na kolegę, który wywindował ponoć swojego barbarzyńcę na 99 poziom. Piszę ponoć, bo ja nigdy tej postaci nie widziałam. Inni twierdzą, że widzieli. W sumie nie mam powodów, żeby im nie wierzyć.

Zaczęłam całą przygodę od grania paladynem. Gdy przyjrzałam się tej postaci po pewnym czasie, dostrzegłam jak kiepsko i nieracjonalnie jest rozwinięta. Ale wtedy to był mój powód do dumy – mój „wycacany paladynek”. Potem przeszłam grę także wszystkimi pozostałymi bohaterami. Najmilej wspominam jednak granie właśnie paladynem, a także barbarzyńcą. Co dziwne, mimo mojej miłości do magów – czarodziejką grało mi się nie najlepiej.

Pamiętam tę radość i te emocje, gdy po raz pierwszy pokonałam Diablo, jak człowiek się cieszył, gdy mógł grać na kolejnych poziomach trudności... mimo, że od poprzednich różniły się tylko ilością i siłą potworów, no i oczywiście mocą znajdowanego ekwipunku... Z tym ekwipunkiem to w ogóle były numery. Do dziś uważam bowiem, że jednym z najbardziej jaskrawych dowodów na manię, która mnie ogarnęła – oczywiście oprócz grania w horrendalnie dużych ilościach - był pewnie folder, o wdzięcznej nazwie Diablo. A w miejscu tym znajdowały się zrzuty z ekranu z uwiecznionymi przeze mnie znalezionymi w czasie gry magicznymi przedmiotami (tymi żółtymi) i artefaktami, a także elementami zestawów. Zbieranie zestawów to była rzecz, która strasznie wciągała. Ogólnie wydaje mi się, że te wszystkie przedmioty i  ich zdobywanie, stanowiły w pewien sposób o klimacie gry. Wspomniany wcześniej folder skasowałam dopiero niedawno w ramach wielkich porządków na dysku twardym. Przeglądniecie go po tak długiej przerwie sprawiło mi jednak mnóstwo frajdy.

W graniu w Diablo nie przeszkadzała mi nawet liniowa do bólu fabuła. Co z tego, że za drugim czy trzecim razem znało się zadania do wykonania na pamięć? Zabawa i tak była przednia. Dobrze, że przynajmniej mapy były losowo generowane, bo inaczej to znałoby się też na pamięć rozkład lokacji.

Jak to w przypadku większości gier bywa, bardzo szybko pojawił się dodatek. Ogólnie dodatków nie uznaję – bo rzadko wnoszą do gry coś nowego (jedynym, który naprawdę podbił moje serce było „Serce Zimy” do Icewnida jedynki – ale to opowieść na inny artykuł). W każdym razie w przypadku „Lord of destruction” było podobnie – nie różnił się od gry niczym. Ot, po prostu kolejny rozdział. To chyba jednak stanowiło o jego sile. Był tak podobny do gry, że dla rzeszy jej wielkich fanów – był po prostu czymś najwspanialszym co mogło się im trafić. Dziś, z perspektywy czasu, za jedyny plus mogę uznać postać zabójczyni, którą grało się kapitalnie.

Historia, jak to historia miała także swój koniec. Po którejś z kolei awarii systemu, zakończonej jakże bolesnym dla każdego użytkownika formatem, nie zainstalowałam już gry. Nie wiem czy po prostu mi się „przejadła” czy może zainteresowała mnie jakaś inna. Po dziś dzień zarówno Diablo jak i dodatek stoją jednak na mojej półce z grami. Ruszane co prawda tylko przy okazji porządków, ale są. Parę razy korciło mnie, aby po nie sięgnąć.... ale nie dałam się. Może po prostu czar przestał działać…?

Zastanawiam się co spowodowało tak wielką popularność tej gry. Wciągała, o czym pisałam już wielokrotnie, właściwie nie wiadomo dlaczego. Miała swój klimat, który w dużym stopniu też brał się nie wiadomo skąd. Dzisiaj fenomen Diablo 2 wydaje mi się niezwykły. Teraz, liniowość i spore naciągnięcie fabuły do potrzeb rozgrywki razi mnie i drażni. A te hordy potworków, które trzeba było wytłuc, powodują, że załamuję ręce...

Mimo, że patrzę na sprawę bardziej krytycznym okiem, to nadal są rzeczy, które mi się podobają. Chodzi mi tutaj mianowicie o umiejętności jakimi dysponowali bohaterowie. Sam system rozwoju postaci nie był może jakiś rewelacyjny, ale ci którzy wymyślali poszczególne zdolności dla profesji odwalili moim zdaniem kawał dobrej roboty. Bohaterowie różnili się od siebie. Każdy miał swoje specyficzne zdolności – i to było naprawdę fajne. Może nie było ich jakoś bardzo dużo, ale i tak dawały spore pole do popisu. W połączeniu z mnóstwem przedmiotów dało się wykreować naprawdę oryginalną postać.

Przestałam grać, moi znajomi też... Jednak w przeciwieństwie do sporej części z nich nie zaprzeczam, że grałam i że naprawdę lubiłam tę grę. Nie krzyczę tak jak oni na cały głos, że to głupia nawalanka. Po co się wypierać...

Czasami mam wrażenie, że im coś było popularniejsze, tym potem ludzie bardziej wstydzą się przyznać, że im się to podobało. Że przypomnę tu tylko pewne reality show czy muzykę disco polo (za którą 10 –11 lat temu szalało pół Polski).

Jednego dzisiaj żałuję. Tego, że nigdy nie udało mi się zagrać w Diablo na battle.necie. Niestety nie miałam wtedy dostępu do Internetu. Teraz okazja w sumie jest, ale chyba wolę, żeby ta gra została tym czym jest – czyli naprawdę miłym wspomnieniem.

Dla mnie granie w Diablo było jednym z pierwszych spotkań z fantasy, a także w pewnym stopniu z cRPG. Wiem, że nie ma co go porównywać do kultowych gier z gatunku, ale coś z tego rodzaju jednak miało...

Podsumowując: niech ludzie mówią o tej grze co chcą. Że to nawalanka, hack’n’slash i co tam jeszcze przyjedzie im na myśl... bo w sumie, w pewnym stopniu, mają rację. Ale nie zmienia to faktu, że to hack’n’slash magiczny, bo tylko magia mogła uczynić z gry przeciętnej... grę tak popularną...


Anvariel.

komentarz[15] |

Komentarze do "Wspomnień czar, czyli słów kilka o Diablo 2, autorstwa (byłego) namiętnego gracza…"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


   Sonda
   Jaka jest Twoja ulubiona postać z Diablo II?
Amazonka
Barbarzyńca
Czarodziejka
Druid
Nekromanta
Paladyn
Zabójczyni
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Runy i Słowa ...
   Lokacje w Dia...
   Kamienie Szla...
   Poradnik pocz...
   Historia
   Potwory zwykł...
   Ekwipunki Kla...
   Zadania Aktu ...
   Kapliczki w D...
   Zadania Aktu ...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.038875 sek. pg: